| Źródło: foto http://search.creativecommons.org/
Straszny mord i straszny wyrok
W piątek Sąd Okręgowy w Katowicach skazał Jerzego G. na 25 lat więzienia. Dla ponad 60-letniego mężczyzny wyrok ten oznacza dożywocie. To już drugi proces w tej sprawie. Poprzedni wyrok, również 25 lat więzienia, został uchylony przez Sąd Apelacyjny w Katowicach, który tamto orzeczenie, jego uzasadnienie oraz materiał zgromadzony przez prokuratora poddał miażdżącej krytyce.
Po raz drugi Sąd Okręgowy w Katowicach (w innym składzie) uznał, że były prezydent Zabrza najpierw zwabił swoją ofiarę, czyli znajomego Lecha F. do lasu w okolice Będzina. Następnie z zimną krwią zadźgał go nożem i usiłował odciąć zabitemu głowę. Po zabójstwie tak pobieżnie zamaskował zwłoki, że wkrótce zostały odkryte przez grzybiarzy. A jednocześnie nie pozostawił na ciele ofiary swoich śladów biologicznych. Zaś na ciele Jerzego G., jego ubraniu, w jego samochodzie, również nie odnaleziono nie tylko najmniejszych śladów krwi, lecz nawet cząstki DNA.
To tylko jedna z wielu wątpliwości dotyczących udziału prezydenta Jerzego G. w tej zbrodni. Otwarte na przykład pozostaje pytanie, kiedy tak naprawdę dokonano morderstwa. Ustalenia biegłych są bowiem różne.
Czy sądy obu instancji skazując Jerzego G. poszły po najmniejszej linii oporu, to będzie z pewnością wykazywać obrona byłego prezydenta. Nie rozstrzygając o jego winie lub niewinności, chcemy tylko zwrócić uwagę na szereg wątpliwości. Wątpliwości, które miał właśnie Sąd Apelacyjny w Katowicach. O wyroku w pierwszym procesie i o jego uzasadnieniu sędziowie sądu odwoławczego wypowiedzieli się następująco: "Nie tylko nie spełnia kodeksowych wymagań, ale też zawiera sprzeczności, a co więcej, jednoznacznie wskazuje, że analiza dowodów jest niepełna, niewystarczająca, a dokonane ustalenia wręcz dowolne. Mimo swojej obszerności uzasadnienie nie zawiera natomiast w ogóle odniesienia do materiałów niejawnych. Sąd ustalając stan faktyczny w sprawie nie odniósł się do części zgromadzonych dowodów, przy czym, jak się wydaje z ich analizy, dowodów istotnych".
Lech F. był bardzo bliskim znajomym Jerzego G., od którego domagał się zwrotu rzekomej pożyczki. Jerzy G. twierdził, że umowa została sfingowana. Powiadomił policję, iż jest szantażowany. Policja wyposażyła go w urządzenie podsłuchowe. Rozmowy Jerzego G. i Lecha F. były nagrywane. Policja szykowała zatrzymanie Lecha F., do czego ostatecznie nie doszło. Materiały dotyczące tego wątku są niejawne.
Jerzego G. obciążają zeznania bandytów, których miał rzekomo wynająć do pomocy w zabójstwie (część zeznań została odwołana), a także należący do niego telefon komórkowy, który logował się do sieci w pobliżu miejsca zabójstwa. I ten ostatni dowód najpoważniej obciąża byłego prezydenta. Obrona starała się wykazać, że kartę SIM można sklonować, a były prezydent zostal wrobiony w tę zbrodnię. Są pewne kontrdowody mające świadczyć, że w chwili zabójstwa mógł być gdzie indziej. M.in. nagrania monitoringu hurtowni Makro w Zabrzu czy zeznania policjantów z terenu woj. opolskiego.
Do mordu miało dojść 17 sierpnia 2008 r. Jerzy G. przebywa w celi od 19 listopada 2009 r. Pierwszy raz został skazany 4 czerwca 2013 r. Winny czy niewinny? O sprawie już wkrótce napiszemy szerzej.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj