| Źródło: foto KMP w Katowicach
Zamkną ważną drogę, by zbadać miejsce tragicznego wypadku
Na początku kwietnia doszło do straszliwego wypadku. Rozpędzone BMW staranowało malucha zjeżdżającego z przelotówki Tychy-Sosnowiec na Giszowiec. Jutro policja zamknie tę ważną drogę na kilka godzin. W tym czasie prowadzone będą bardzo dokładne oględziny miejsca wypadku. Informując o tym fakcie przy okazji przypominamy tamtą tragedię i analizujemy czy do wypadku musiało dojść.
Droga zostanie zamknięta 21 kwietnia o godzinie 23.30. Otwarta dla ruchu będzie dopiero około 4.00 nad ranem następnego dnia. W tym czasie cały ruch będzie kierowany innymi arteriami Śląska. W Tychach policjanci zamkną przejazd tą ważną trasą na skrzyżowaniu z S-1 i wszystkie samochody jadące w stronę Katowic mają być kierowane właśnie na dawną Wschodnią Obwodową GOP (czyli obecną S-1). Natomiast w Katowicach – na kierunku od strony Sosnowca – funkcjonariusze policji staną na skrzyżowaniach z Boya-Żeleńskiego, Beskidzką, Kołodzieja. Auta kierować będą w stronę Kostuchny i Mysłowic.
Dla jasności dodajmy jeszcze raz. Zamknięta ma być ul. Pszczyńska, przez drogowców określana jako droga krajowa 86, czyli dwupasmówka przebiegająca w pobliżu Giszowca, a łącząca Katowice z Tychami, Pszczyną i Bielskiem-Białą od południa, a Sosnowcem, Częstochową i Warszawą z od północnego-wschodu.
Przyczynę przypomnijmy. 3 kwietnia br. tuż przed godz. 20.00 BMW pędzące od strony Tychów uderzyło w malucha jadącego od centrum Katowic i skręcającego z dwupasmówki w ul. Górniczego Stanu, czyli zjeżdżającego na Giszowiec. Siła uderzenia była potworna, co oznacza, że auto wyprodukowane przez bawarski koncern motoryzacyjny musiało mieć znacznie więcej na liczniku niż dozwolone w tamtym miejscu 70 km/h. Z malucha wyleciał silnik, a sam pojazd na filmie udostępnionym później przez katowicką policję, sprawia przerażające wrażenie.
Autkiem podróżowała czteroosobowa rodzina. Pasażerka zginęła na miejscu. Kierowca i dwoje dzieci trafili do szpitala. Nazajutrz ze szpitala nadeszła ponura informacja, że zmarła kolejna ofiara wypadku – jedenastoletnia dziewczynka.
BMW po staranowaniu malucha, uderzyło jeszcze w dwa kolejne samochody. Na szczęście jadącym tamtymi pojazdami nic poważnego się nie stało. Kierowcę BMW przebadano na zawartość alkoholu w krwi. Był trzeźwy.
Później w mediach i w internecie przetoczyła się dyskusja na temat przyczyn wypadku. Część osób skłonna była zakładać, że maluch być może zajechał drogę BMW. Formalnie rzecz biorąc o żadnym z kierowców nie można powiedzieć, że był sprawcą wypadku, do czasu prawomocnego wyroku sądu. Ale można i należy przeanalizować pewne fakty.
Po pierwsze prędkość. BMW musiało gnać znacznie powyżej dozwolonej prędkości. Inaczej do tragedii by nie doszło. W przeciwieństwie do wiekowego maluszka, to drugie auto było jak spod igły. Nowe i sprawne technicznie, co oznacza, że miało hamulce jak żylety.
Po drugie miejsce. Skrzyżowanie ul. Pszczyńskiej (czyli wiadomej dwupasmówki) z ul. Górniczego Stanu należy do niebezpiecznych. Aby wjechać od strony centrum miasta w Górniczego Stanu należy przeciąć przeciwległą nitkę ruchu – tę, którą się jedzie od strony Tychów.
Po trzecie brak świateł. Na tym skrzyżowaniu nie ma świateł ruchu. Trzeba odczekać na przerwę pomiędzy jadącymi od Tychów pojazdami i przeskoczyć.
Każdy może sprawdzić, choćby na mapach i na zdjęciach satelitarnych dostępnych w internecie, że dokładnie w tym miejscu ul. Pszczyńska biegnie po łuku. Skrzyżowanie znajduje się nieomal na środku tego łuku. To utrudnia zjeżdżającym do Giszowca ocenę sytuacji.
Tyle na ten temat. Nie chcemy oceniać, kto zawinił. Doszło do straszliwego nieszczęścia. Zginęli ludzie, m.in. 11-letnia dziewczynka. Kierowca BMW też musi się zmierzyć z tym ogromem tragedii.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj