Bezkarni podpalacze
Dzisiaj spłonęła altana w okolicach ulicy Deszczowej oraz gimnazjum nr 11. Podpalacze byli wyjątkowo bezczelni. W biały dzień weszli na teren ogródków znajdujących się tuż przy kamienicach i obok garaży. Majątek należący do pana Henryka (rozmawialiśmy z nim) podpalili najprawdopodobniej tylko dla zabawy.
Mężczyzna bezradnie przyglądał się, jak płonie jego dobytek. Wraz z nim przebieg akcji gaśniczej śledziło kilka innych osób mieszkających w pobliżu. Na miejsce błyskawicznie przyjechały dwa wozy bojowe straży pożarnej. Ale ogień rozprzestrzeniał się na działkach równie szybko za sprawą suchej trawy i krzewów. W pewnym momencie płomienie buchały na wysokość pierwszego piętra pobliskich budynków. Gdyby nie sprawna akcja strażaków, pożar przeniósłby się na inne zabudowania. Zagrożone były z pewnością garaże (a więc i zaparkowane w nich samochody), a kto wie, czy nie budynki mieszkalne i szkoła. W każdym razie, gdyby wybuchła benzyna znajdująca się w bakach samochodów zaparkowanych w garażach, pożar przybrałby znacznie poważniejsze rozmiary.
Patrol policji dotarł na Deszczową, gdy pożar był już dogaszany. Do tego momentu byliśmy już po rozmowach ze świadkami. Pan Henryk zdążył nam przekazać, że w ubiegłym roku w tym samym miejscu kilka razy podpalano inne altany i budynki. Jego zdaniem robią to jacyś młodzi ludzie. Stale tutaj przychodzą i od czasu do czasu wzniecają ogień. Może to robią dla draki, ale z pewnością są to świadome akty podpaleń, a nie na przykład przypadkowe zaprószenie ognia, co również przecież się zdarza.
Zarówno poszkodowany mężczyzna, jak i pozostali mieszkańcy skarżyli się nam, że policja i straż miejska nie reagują na apele o zwiększenie liczby patroli w tym rejonie. Być może jest to tylko subiektywne wrażenie ludzi terroryzowanych przez podpalaczy. Właśnie w obawie przed nimi pan Henryk prosił o niepodawanie jego imienia i nazwiska oraz niepublikowanie jego wizerunku. W każdym razie, nie wyobrażamy sobie, by policja nie potrafiła ustalić, kto łazi po działkach i podpala mienie należące do mieszkańców Dąbrówki. Nie jest to zagadka kryminalna godna Sherlocka Holmesa. A przecież - jak dotąd - nie została rozwikłana. Czy potrzeba do tego tragedii? Czy rozzuchwaleni podpalacze muszą puścić z dymem samochody lub jakiś dom, by problemem mieszkańców Dąbrówki zajęto się na poważnie?
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj