| Źródło: Fot. "Szkolny Patrol"
Pomagał dzieciom, teraz dzieci jemu pomogą
Kiedyś Jacek Pikuła był nieodłącznym elementem krajobrazu Katowic. Kiedyś - to w sumie nie tak dawno. Wielu z was (którzy czytają ten wpis) pamięta może młodego, szczupłego i wysokiego mężczyznę, który codziennie przychodził na ulicę Staromiejską, siadał pod murem, grał na gitarze i śpiewał.
W ten sosób Pikuła zarabiał na pomoc dla biednych dzieci. Pieniądze, które dawali mu przechodnie, wydawał na prowadzenie świetlicy. Dzieci z najbiedniejszych katowickich rodzin mogły tam coś zjeść i odrobić lekcje.
Po kilku latach Jacek Pikuła stał się sławnym człowiekiem. Ten pastor z Katowic (nie wiemy, czy Pikuła ostatecznie otrzymał święcenia kapłańskie, ale odbywał dekanat w kościele ewangelickim) otrzymał Order Uśmiechu i Honorową Odznakę Miasta Katowice. Pisała o nim prasa, robiono programy radiowe i telewizyjne.
Początkowo Jacek Pikuła prowadził świetlicę dla dzieci w opuszczonej ruderze. Gdy została ona wyburzona ze względu na budowę Drogowej Trasy Średnicowej, miasto przekazało mu inny obiekt, także w fatalnym stanie. Ale Jacek Pikuła dostał od miasta spore wsparcie finansowe na remont, na sprzęt, na prowadzenie świetlicy. Jego "Skrawek Nieba" stał się oficjalną instytucją. I to spowodowało nieszczęście.
Ten wspaniały człowiek ma wielkie serce, lecz nie miał natury dyrektora. Nie przywiązywał znaczenia do rachunków, nie dbał o należne państwu składki, nie potrafił rozliczyć się z dotacji przyznanych przez miasto. Popadł w wielkie długi.
Gdy dziennikarze napisali o problemach "Skrawka Nieba" do Katowic przyjechał ktoś z Bielska-Białej. W reklamówce przywiózł 50 tys. zł, które przekazał Pikule. Darczyńca prosił, by nie ujawniać jego nazwiska.
Pieniądze te pozwoliły opłacić wiele rachunków, zapłacić zaległe pensje wychowawcom zatrudnionym w świetlicy, lecz inne długi pozostały. M.in. niepłacone składki ZUS. Pikuła nie wytrzymał napięcia i zniknął.
Odnalazł się gdzieś w górach. Żyje teraźniejszością. Utrzymuje się z pracy swoich rąk. Jego los, opisany w telewizyjnym reportażu, poruszył gimnazjalistów z Katowic, którzy jeszcze jako uczniowie podstawówki założyli "Szkolny Patrol".
Na pomysł "Szkolnego Patrolu" Marcin Władyka wpadł przed czterema laty. Był wtedy uczniem klasy IV a w Szkole Podstawowej nr 21 w Katowicach. Marcin wraz z Vanessą, Dominiką, Pauliną i Wiktorią zebrali dla Owsiaka 785,12 zł. I potem już co roku kwestowali na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku przekazali Orkiestrze... ponad 20 tys. zł.
Twórcy "Szkolnego Patrolu" chodzą dziś do Gimnazjum nr 18 w Katowicach. Robią fantastyczne rzeczy. Kto chce wiedzieć więcej, może wejś na stronę "Szkolnego Patrolu" na Facebooku. https://www.facebook.com/SzkolnyPatrolKatowice/
Tak jak Jacek Pikuła pomagał kiedyś dzieciom, tak teraz "Szkolny Patrol" postanowił pomóc jemu. Rodzice Marcina prowadzą Klub Studencki Arkada. Jutro odbędzie się tam koncert, podczas którego odbędzie się sprzedaż książek i płyt Jacka Pikuły (książka 35 zł; płyta CD 25 zł; zestaw książka+płyta 50 zł). Będzie to zarazem jego wieczór autorski. Ten człowiek o wielkim sercu zaprezentuje swoje piosenki i wiersze. Wraz z nim na gitarze zagra właśnie Marcin.
Dwa koncerty na rzecz Jacka Pikuły już za nami. Podobno było magicznie, nostalgicznie i niepowtarzalnie. Kolejny koncert w niedzielę. Początek o 18.00. Bilety ciągle jeszcze są. Bliższych informacji możecie szukać pod nr. 506 120 421 i 508 118 051. Klub Arkada znajduje się przy ul. Bogucickiej 14 a.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj