| Źródło: foto http://search.creativecommons.org/
Przyszłość niepełnosprawnych uczniów - nieznana
Nie będziemy robili wyliczanki, ile przedszkoli integracyjnych działa w Katowicach, ile jest szkół podstawowych z oddziałami integracyjnymi, ile gimnazjów czy liceów. Jest tego naprawdę sporo.
U podstaw istnienia takiego oddziału integracyjnego, a mówić po naszemu klasy do której chodzą zarówno dzieci zdrowe, jak i upośledzone, leżała szczytna idea. Rozwiązanie to w założeniu miało służyć wykształceniu tolerancji dla osób niepełnosprawnych u tych dzieci, które są zdrowe. A z drugiej strony, dzieci z upośledzeniem miały lepiej i sprawniej przyswajać sobie wiedzę, pracując wraz z dziećmi zdrowymi. Pomysł szczytny, lecz oderwany od rzeczywistości.
Oczywiście są takie dzieci, którym taka integracja służy. To dzieci z niepełnosprawnością ruchową, dzieci niedowidzące czy z problemami słuchu. Lecz takie dzieci w Katowicach można policzyć na przysłowiowych palcach jednej ręki.
W katowickich klasach integracyjnych stosunkowo niewiele jest też dzieci z upośledzeniem umysłowym. Im taka integracja zwyczajnie nie służy. Tak właśnie było z dzieckiem założycieli niepublicznej szkoły dla uczniów z niepełnosprawnością umysłową, mieszkańców Katowic, którzy prowadzą fundację "Arka Noego". Szkoła jest niepubliczna nie dlatego, że jest niepotrzebna. Jest bardzo potrzebna. Ale skoro państwo finansuje nauczanie dzieci niepełnosprawnych - również, jak w tym przypadku, dzieci z zespołem Downa - w ramach klas integracyjnych, to w systemie publicznej oświaty nie ma już miejsca na osobne szkoły dla takich uczniów.
Katowickie klasy z oddziałami integracyjnymi są zapełniane więc dziećmi nadpobudliwymi. Dziećmi z orzeczonym ADHD. Albo zwyczajnie dziećmi, z którymi są problemy wychowawcze. A pozostałe dzieci, jak to dzieci. Jeśli jedno rozrabia, to znaczy, że wszyscy mogą. Efekt jest taki, że cała klasa staje się nie do opanowania. I ogólny poziom takiej klasy leci w dół.
To obserwacja rodzica, którego dziecko całą szkołę podstawową chodziło właśnie do takiej klasy. Był również kolejny problem. Z nauczycielami i wychowawcami. Gdy tylko mogli, rezygnowali z nauczania i opieki nad tą klasą. Nauczyciele też ludzie. I też mają ograniczoną odporność nerwową.
Dlatego pomysł rządu, by przywrócić szkoły specjalne, zły nie jest. Oczywiście - jak zawsze - diabeł tkwi w szczegółach. To właśnie szczegóły sprawiły, że wieloletni projekt oddziałów integracyjnych należy uznać za nietrafiony.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj