| Źródło: foto commons.wikimedia.org
Prawo pasera
Ponieważ proces jest w toku, a także na prośbę pokrzywdzonego biznesmena, nie wolno nam podać, o jaką firmę chodzi. Jest to wielki zakład produkcyjny, współpracujący z czołowymi koncernami motoryzacyjnymi. Wśród nich m.in. Volswagen-Audi czy BMW. Ten polski zakład, na zamówienie wspomnianych koncernów, produkuje pewne elementy silników, które później znaleźć można pod maskami golfów, passatów czy x-6.
Kilka lat temu w tym właśnie zakładzie złożono zamówienie na ponad 100 ton półproduktów o wartości kilkunastu milionów złotych. Po towar przyjechały tiry i wkrótce wyparowała firma, która złożyła zamówienie. Oczywiście nie płacąc za odebrany towar. Policja była bezradna. Wtedy właściciel ogłosił wśród kierowców z różnych firm odbierających u niego towar, że zapłaci 50 tys. zł nagrody za informację o zaginionym zamówieniu. Jeszcze tego samego dnia zadzwonił kierowca, który widział zgubę u swojego pracodawcy. Półprodukty miały bowiem nabite oznaczenia i opis.
Okazało się, że całe to ponad 100 ton skradzionego towaru znajdowało się u przedsiębiorcy, który w swojej branży uchodził za pasera. Znowu powiadomiono policję. W policyjnej eksorcie przedstawiciele okradzionego biznesmena weszli na teren magazynów pasera w Polsce centralnej i w Małopolsce. Pokrzywdzony biznesmen cieszył się, że odzyskał swój towar. Cieszył się zbyt wcześnie.
Okazało się, że paser ma tak zwane mocne plecy. Prokuratura umorzyła postępowanie wobec niego. Decyzję tę uzasadniono rzekomą niewiedzą pasera o tym, że zmagazynowane u niego półprodukty pochodziły z kradzieży. Złodziejami mieli być ci, którzy wywieźli je tirami. A on biedaczek nie miał zielonego pojęcia, że bierze udział w przestępstwie. Rzekomo wszystko odkupił. Prokuratura nie zastanowiła się, dlaczego ludzie pasera pracowicie ścierali oznaczenia półproduktów, kiedy wkroczyła policja.
Mając to umorzenie w ręce paser pozwał okradzionego biznesmena przed sąd. I domaga się zwrotu ponad 100 ton, które tak nieskutecznie ukradł, albo odszkodowania wynoszącego kilkanaście milionów złotych. Sąd ten absurdalny pozew przyjął i kazał "sporny" towar zabezpieczyć. Pokrzywdzony biznesmen musiał więc za swoje pieniądze wybudować nową halę, gdzie zabezpieczone przez sąd półprodukty czekają kilka lat na wyrok.
Ale do wyroku daleko. Proces posuwa się w żółwim tempie. Dziś odbyła się kolejna rozprawa. Następna ma być w październiku. Złodziej przed sądem dochodzi swej krzywdy. Ze wszystkich dokumentów wynika, że jest on złodziejem. Faktycznie więc proces toczy się o prawo do odszkodowania za to, że kradzież się nie udała.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj