Skazani jak chuligani
To miała być niebezpieczna akcja. Jak każda, do której wysyła się funkcjonariuszy oddziałów antyterrorystycznych. Tym razem chodziło o zatrzymanie złodzieja samochodów. Miał to być zdesperowany i niebezpieczny przestępca, uzbrojony w broń palną, której nie wahałby się użyć. Dlatego kierownictwo katowickiej policji zadecydowało o skierowaniu do akcji antyterrorystów. Obawiano się, że bandzior może drogo sprzedać swą skórę. Może będzie strzelał.
Postanowiono zatrzymać go w wynajmowanym przez niego mieszkaniu. Znajdowało się ono w eleganckim apartamentowcu w Katowicach. Mieszkanie wskazał antyterrorystom ochroniarz. Plan był taki. Ochroniarz puka, mówi, że pilna sprawa, bandzior uchyla drzwi, policjanci wpadają do środka i obezwładniają go. Mają pamiętać, że może trzymać odbezpieczony pistolet.
Ale ochroniarz myli piętra. Puka nie do niewłaściwego mieszkania. Przez jego omyłkę policjanci zatrzymują nie tę osobę, co trzeba. Działają z najwyższym profesjonalizmem. Gdy stwierdzają pomyłkę, pędzą piętro wyżej. Mimo że element zaskoczenia odpadł, m. in. poprzez użycie granatów hukowych, akcja kończy się pełnym sukcesem. Przestępca zostaje zatrzymany.
Prokuratura oskarżyła czterech policjantów o pobicie, a sąd ich skazał. Za wykręcenie ręki, kopnięcie, wsadzenie palca do oka. Oni wcale nie zaprzeczają. Być może podczas szarpaniny doszło do tego, że ktoś trafił mężczyznę palcem w oko. Kopnięcie może nastąpiło, a może ktoś mężczyznę przydepnął. To normalna procedura podczas zatrzymywania groźnego bandyty (a taką informację otrzymali antyterroryści). Podobnie jak wykręcenie ręki.
Sąd jednak uznał, że policjanci powinni być bardziej delikatni. Nie uwierzył, że policjanci wchodząc do mieszkania krzyczeli "policja!", a przebywający wewnątrz mieszkania stawiał opór. Tu warto zauważyć, że para przebywająca wewnątrz mieszkania, nawet słysząc ten okrzyk, nie musiała uwierzyć, że faceci w kominiarkach to istotnie są policjanci. Każdy normalny człowiek w takiej sytuacji ma prawo się przerazić. Ale należy chyba rozdzielić te dwie kwestie – działania policjantów i kwestię zadośćuczynienia za szkody spowodowane omyłką. Mimo to prokuratura posadziła funkcjonariuszy AT na ławie oskarżonych.
Sąd uznał, że policjanci "wspólnie i w porozumieniu" pobili człowieka. Sąd zrównał antyterrorystów podczas akcji z pospolitymi chuliganami. Trzech skazał na 1 rok więzienia, czwartego na 1 rok i 3 miesiące pozbawienia wolności (z zawieszeniem na 3 lata). Czy to nie jawny absurd?
Dziś w Sądzie Okręgowym w Katowicach odbyła się rozprawa odwoławcza. Z całej Polski przyjechali policjanci, by wesprzeć swoich czterech kolegów. Sąd odwoławczy zastanawiał się, czy sąd pierwszej instancji słusznie uznał, że policjanci zatrzymujący groźnego przestępcę to wspomniani "pospolici chuligani".
Sąd Okręgowy uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy. Co zostało przywitane brawami.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj