| Źródło: Fot. Policja Śląska
Zabity, a więc winny?
3 kwietnia br. tuż przed godz. 20.00 nowiutkie bmw uderzyło w fiata 126 p, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Dziadkowie i dwoje ich wnucząt. 66-letnia babcia zginęła na miejscu. Nazajutrz zmarła 11-letnia wnuczka. Lekarze walczyli o jej życie przez wiele godzin. Na próżno.
Cud, że 68-letni dziadek i 4-letni wnuczek, przeżyli. Samochód, którym podróżowali, po zderzeniu przedstawiał koszmarny widok. Został dosłownie zmiażdżony, co zresztą widać na zdjęciach. Siła uderzenia sprawiła, że wyleciał z niego silnik. Zaś bmw, po zderzeniu z tym pojazdem, uderzyło jeszcze w dwa inne samochody.
Do wypadku doszło na zjeździe z dwupasmówki w ul. Górniczego Stanu na Giszowiec. Skrzyżowanie, jak skrzyżowanie. Obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 70 km/h. Ale ustalono, że bmw pędziło znacznie szybciej. Miało co najmniej 140 km/h w momencie, gdy doszło do wypadku. Sprawa jest więc oczywista.
Dziś mamy już drugą połowę września. Reporter "Dziennika Zachodniego" zapytał o wynik śledztwa. Okazało się, że nie ma żadnego wyniku. Śledczy nikomu nie przedstawili zarzutów. Zamiast w tak oczywistej sprawie zrobić, co do nich należy, mnożą opinie biegłych. Zastanawiają się, czy to aby nie kierowca malucha spowodował wypadek.
Takie postępowanie wydaje się logiczne i zrozumiałe. Zmarły nie może się bronić. A kierowcę luksusowego samochodu stać na najlepszych prawników. Dodajmy, że bmw podróżowały dwie osoby. Obie wyszły z tego strasznego wypadku bez najmniejszych obrażeń.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj