| Źródło: foto http://search.creativecommons.org/
To nie rodzice, to nie ludzie, to nawet nie są zwierzęta. Skatowali synka i w spokoju patrzyli, jak przez kilka dni kona w mękach.
Policjanci nadali dziecku imię Jaś. Poprzez telewizję, radio i prasę apelowali o kontakt wszystkich, którym wydawał się znany wygląd dziecka. Sygnały na ten temat przekazywano specjalnego zespołowi śledczych. Dziś wiemy, że martwy chłopaczek miał na imię Szymek i pochodził z Będzina.
W Sądzie Okręgowym w Katowicach ponownie ruszył dziś proces morderców Szymona. Okazali się nimi jego rodzice. Pierwszy wyrok zapadł w tej sprawie w maju 2015 r. Również SO w Katowicach skazał matkę na 5 lat więzienia, a ojca na 10 lat więzienia. Sąd apelacyjny w połowie grudnia ubiegłego roku oba te wyroki uchylił. Sędziowie apelacyjni nie zgodzili się z opinią sędziów okręgowych, że rodzice mogli sobie nie zdawać sprawy, iż dzieciaczek umrze. Jak ustalono Szymek był kopany w brzuch. Popękały mu narządy wewnętrzne. Przez kilka dni konał wijąc się z bólu.
Rodzice się tym nie przejmowali. Zdając sobie sprawę, że grozi im odpowiedzialność karna, zajechali aż do Cieszyna i wyrzucili zwłoki chłopczyka do stawu. Po miesiącu zauważyli je tam przechodzący obok stawu gimnazjaliści. Dostrzegli w przybrzeżnym mule zawiniątko w kształcie ludzkiego ciała. Zawiniątko wydostali strażacy. Zaczęło się śledztwo.
Tysiące plakatów z podobizną chłopczyka pojawiały się na osiedlach mieszkaniowych całego województwa. Policja wizytowała rodziny, w których były dzieci w wieku około 2 lat, by sprawdzić, czy dzieci te żyją. Sprawdzono 47 tys. adresów. Dzielnicowy odwiedził nawet rodzinę Jasia-Szymonka, ale sprytna matka pokazała mu inne dziecko. Udawało jej się nawet zwodzić Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i brać zasiłek na nieżywego synka.
Prowadząca śledztwo w sprawie chłopczyka ze stawu Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej w kwietniu 2012 r. ostatecznie umorzyła postępowanie. Wtedy na policję zadzwoniła pewna kobieta, która powiedziała, że u sąsiadów był dwuletni chłopczyk, ale od dawna go nie widziała. I wtedy okazało się, że rzekomy Jaś w rzeczywistości był Szymonem. Albo – jak sam siebie przedstawiał – Szymaszkiem.
Śledztwo zostało przedłużone, ale znowu nie dało efektu i po raz kolejny je umorzono. W czerwcu 2012 r. do będzińskiego MOPS zgłosiła się kobieta, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Dopiero wówczas udało ustalić tożsamość Szymonka i zatrzymać jego oprawców.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj