Dzikie kąpieliska - śmiertelne pułapki
Niedziela miała być upalna. Do południa tak było. Przed nami pewnie jeszcze wiele innych gorących dni. Zawsze przy takiej pogodzie, jak bumerang wraca temat dzikich kąpielisk w Katowicach i okolicy.
W 2015 r., tylko w jeden z upalnych, lipcowych weekendów, w wodzie straciło życie więcej osób, niż w wypadkach drogowych. To oczywiście dane dla całego kraju, a nie dla naszego miasta i regionu. Co nie zmienia faktu, że i u nas ludzie zbyt często wybierają dzikie kąpieliska, które bywają śmiertelnie niebezpieczne.
Większość ofiar tamtego tragicznego weekendu utonęła właśnie w niestrzeżonych kąpieliskach. Co roku ktoś w takich miejscach traci życie i zawsze potem we wszystkich dziennikach telewizyjnych pojawiają się ratownicy, którzy ostrzegając przed niebezpieczeństwem zachęcają do kąpieli tylko i wyłącznie w punktach przez nich strzeżonych.
O tym, że nie należy się kąpać w miejscach do tego nieodpowiednich wie chyba każdy. W naszym regionie jest całe mnóstwo stawów i innych zbiorników wodnych, których wody kryją śmiertelne niespodzianki: nierówne dno, wiry, zarośla. W wielu z nich nawet ratownik miałby problem z uratowaniem tonącego, więc tym bardziej niebezpieczne jest kąpanie się tam zupełnie bez asekuracji.
Między dzikimi kąpieliskami są więc miejsca tak zdradzieckie, że należy je zostawić tylko łabędziom i kaczkom. Ale nie brak i takich, w których można znaleźć kawałek regularnego dna i utworzyć w nich kąpielisko. Takie kąpieliska, obok basenów, istniały tu zawsze. Byli na nich ratownicy, a ludzie chętnie je odwiedzali.
Jeszcze dziś ciąg dalszy tego tematu. Opowiemy o kąpieliskach, które były strzeżone, lecz zostały "porzucone" przez ratowników.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj