Sprzedawcy marzeń i wspomnień
Taka jest natura wszystkich targów staroci. Obok rzeczy najwyraźniej kompletnie niepotrzebnych i gratów cuda, cudeńka, perły. Znalezione gdzieś w kącie na strychu lub w piwnicy. Albo za grosze kupione od osób, którym gwałtownie była potrzebna gotówka.
Podobnie było również podczas dzisiejszego jarmarku staroci, który przez cały dzień odbywał się na katowickim Rynku. Widzieliśmy tam najróżniejsze towary. Kindżał sułtana Sulejmana? Proszę bardzo. Kawaleryjska trąbka? Nie ma sprawy. Medal przypięty za 300-krotne przekroczenie normy przez peerelowskiego bohatera Wincentego Pstrowskiego? To także mogliście kupić.
21-letnią Martę najbardziej interesowała stara biżuteria. Wypatrzyła śliczny srebrny pierścionek i przymierzała go na palec. Być może zdecydowała się na jego zakup.
Przedstawicieli przeciwnej płci najbardziej interesowały zegarki wyprodukowane w latach 70-tych i 80-tych. Panowie młodsi i starsi zachwycali się lornetkami, oglądali sztylety i bagnety oraz odznaki wojskowe.
Na tych, którzy tęsknili za Polską Ludową, czekała kolekcja medali z tamtego okresu, niektóre z czerwonymi sztandarami. Dla miłośników militariów były odznaki ze swastyką i hełmy niemieckiego wehrmachtu. Czy oryginalne? Nie wiemy.
Melomani kręcili się wśród licznych stoisk z płytami gramofonowymi i CD. Miłośnicy książek szukali białych kruków. A starsze panie oglądały obrazy, lampy, zastawę stołową, łyżki, łyżeczki i bibeloty.
Na zgłodniałych czekały słodycze. Na spragnionych – wiekowy saturator z wodą sodową zaprawioną syropem malinowym. Jak za towarzysza Bieruta.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj