Zatkane miasto w prezencie od drogowców
Geniusza tego informujemy, że doprowadził nie tylko do zatkania najważniejszych arterii w mieście. Spowodował również niebezpieczną sytuację. Bardzo często jesteśmy świadkami karamboli, do których dochodzi np. na Roździeńskiego, pomiędzy Katowicami a Sosnowcem tylko dlatego, że ze względu na zator na Murckowskiej auta gwałtownie zwalniają. Na trasie ekspresowej, jaką jest Roździeńskiego powoduje to bardzo niebezpieczne sytuacje. Ale stłuczki wywołane korkami są codziennością wszędzie.
Przez cały wczorajszy dzień drogowcy zajmowali się różnymi pracami na katowickim odcinku A-4, pomiędzy Rondem Mikołowskim, a skrzyżowaniem z ulicą Murckowską. Wiadomo, że poniedziałek, pierwszy dzień tygodnia roboczego, jest najwłaściwszym dniem na takie prace, jeśli intencją przyświecającą decydentom jest wywołanie chaosu drogowego. I to się doskonale udało, gdy drogowcy zajęli jeden z pasów na zjeździe z ul. Murckowskiej (kierunek od Sosnowca) na A-4 (kierunek na Wrocław). Wymieniano elementy barierek na po zewnętrznej stronie łuku. Oczywiście, że nie da się tego robić bardzo wczesnym rankiem, albo w weekend. Wtedy przecież nie ma takiego ruchu, więc roboty nie dałyby zamierzonego efektu. Ale godziny szczytu to jest to.
Ruch samochodów - wiadomo - raz się nasila, raz słabnie. Czasami więc korek był mniejszy, a czasami większy. Chwilami przytkane były wszystkie pasy ruchu na Murckowskiej w kierunku na Tychy. Wszystkie!
W pewnym momencie korek sięgał daleko za Agatę i Ikeę na Roździeńskiego. Cud boski, że nie doszło do jakichś wypadków. Roboty w godzinie szczytu to pomysł jakiegoś szaleńca. Nietrudno było przewidzieć, jaki wywołają efekt.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj