| Źródło: foto http://search.creativecommons.org/
Uwięziony przez pomyłkę
Jemu zaś na osłodę zasądzono odszkodowanie. 80 tys. zł. Niemało. Wychodzi po 597 zł za każdy dzień spędzony za kratami. Ale żeby pan Rafał nie czuł się zbyt komfortowo, kazano mu zapłacić kilka tysięcy zł. Za koszty procesu. I dlatego media o sprawie bębnią. Szkoda, że nie zajęły się innymi aspektami tej sprawy.
Sprawiedliwiej byłoby, żeby koszty procesu pokrył ten, kto sprawił, że pan Rafał w ogóle musiał się sądzić ze skarbem państwa. Ale nie mamy złudzeń. Winny czy też winni nie poniosą odpowiedzialności. Praktyka w Polsce jest niestety inna - zwykły obywatel małe ma szanse na sprawiedliwe traktowanie w konfrontacji z urzędniczą machiną. Toteż Prokuratoria Generalna, reprezentująca przed sądem skarb państwa, domagała się oddalenia powództwa. Zdaniem Prokuratorii Generalnej, odszkodowanie należne za niesłuszne uwięzienie na 4,5 miesiąca, powinno wynosić 0 zł.
Pan Rafał świętym nie był. Narozrabiał u swojego wujka. Został wtedy skazany przez sąd za zniszczenie mienia. Dostał pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata tytułem próby. Będzie grzeczny, po dwóch latach przestanie nad nim wisieć groźba kary.
Człowiek twierdził, że bardzo się pilnował. Choć jest zawodowym kierowcą, nie ośmielał się nawet zatrąbić na innych, gdy mu zajeżdżali drogę. Trzymał nerwy na wodzy. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.
Wyrok zapadł w grudniu 2010 r. W czerwcu 2013 r. pan Rafał poszedł do baru na piwo, skąd już do domu nie wrócił. A ściślej rzecz biorąc wrócił, ale po 134 dniach. Z knajpy wyciągnęli go policjanci na polecenie sądu w Siemianowicach Śląskich. Najpierw trafił na komendę, a potem do więzienia w Wojkowicach. Tłumaczył, że musiała zajść pomyłka. Prosił, by ktoś go wysłuchał, sprawdził. Na próżno.
O wolność próbował walczyć. Walczył w sensie dosłownym. Kilku strażników więziennych musiało go obezwładnić.
Podczas swojego pobytu za kratami zwiedził aż dwa zakłady karne. Najpierw był w Wojkowicach, a następnie w Opolu. Na wejściu dostał od strażników, a potem obrywał od recydywistów. Kiedy wyszedł na wolność nie miał już pracy i mieszkania. Stał się bezdomnym. Na początku nocował na dworcu PKP w Katowicach. Kolejne noce spędził w noclegowni. Rodzina nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Skoro go zamknięto, to widać jest bandytą.
Pan Rafał próbował wyjaśnić, dlaczego go zamknięto. W sądzie przeczytał swoje akta. Z nich dowiedział się, że trafił do więzienia za kradzież dokonaną w jednym z hipermarketów. Przestępstwo popełnił człowiek o tym samym nazwisku, ale o imieniu Piotr a nie Rafał. I oczywiście z innym dowodem osobistym i z innym numerem pesel. Wystarczyło to sprawdzić.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj