Pedofil pod ochroną
Ze zrozumiałych względów nie możemy podać danych personalnych matki i jej dzieci, ani ujawnić, gdzie się z nią spotkaliśmy. Pani A. pracowała w dużym międzynarodowym banku, ale połamała wszystkie karty kredytowe i płatnicze, nie używa również telefonu komórkowego, a z poczty elektronicznej korzysta wyłącznie za pośrednictwem cudzych komputerów. Boi się, że ją namierzą. Jej dwoje dzieci ma bowiem wrócić do Belgii. Do ojca pedofila. Trudno w to uwierzyć, ale dokumenty polskie i belgijskie nie kłamią.
Pani A. twierdzi, że w podobnej sytuacji jest wiele innych matek. Sądy norweskie, niemieckie czy – jak w tym przypadku – belgijskie orzekają, że dzieci mają pozostać z ojcem. Zaś sądy polskie potulnie wykonują te orzeczenia, nawet gdy istnieją sprzeczne z sobą wyroki albo – jak w tym przypadku - zostało popełnione przestępstwo. Polkom dzieci są odbierane, albo kobiety wraz z nimi kryją się lub toczą batalie prawne, zmagając się z naszym wymiarem sprawiedliwości.
Pani A. przez kilkanaście lat żyła ze swoim mężem z Belgii. Pewnego dnia odszedł od niej. Znalazł sobie młodszą partnerkę. Belgijski sąd orzekł, że oboje pozostają opiekunami prawnymi swych dzieci, które przez większą część tygodnia pozostają z matką, a przez tych kilka pozostałych dni – z ojcem.
Dziewczynka wracała z tych wizyt z piekącym kroczem, wysmarowanym kremem łagodzącym podrażnienia skóry. W końcu nabrała odruchu rozkładania nóżek. Matka zgłosiła ten fakt. Belgijska policja i prokuratura odmówiły zajęcia się sprawą, powołując się na opinię pediatry, który oświadczył, że do któregoś roku życia dziecka, ojciec ma pełne prawo pielęgnować w ten sposób dziewczynką. Wówczas pani A. wsadziła dzieci do auta i wyjechała do Polski.
Nie zrobiła tego nielegalnie. Żaden sąd nie orzekł, że ma mieszkać na terenie Belgii. Jednak prokuratura belgijska wysłała za nią międzynarodowy list gończy (Europejski Nakaz Zatrzymania), zaś belgijski sąd nałożył na nią grzywnę wynoszącą 1 tys. euro dziennie na rzecz ojca. W chwili obecnej komornik ściga ją za niespłacenie kilkuset tysięcy euro.
Matka usiłowała się bronić. W polskiej prokuraturze złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez ojca. To właśnie polski prokurator po przesłuchaniu Belga umorzył śledztwo. Belg zeznał bowiem, że masując krocze kilkuletniej córeczki nie odczuwał satysfakcji seksualnej.
Po powrocie do Polski pani A. mieszkała u rodziców. Ojciec wynajął detektywów i wraz z nimi dokonał próby porwania. Akcja się nie powiodła, gdyż w obronie dzieci i matki stanęli sąsiedzi. Samochód, którym usiłowano wywieźć dzieci do Belgii, został zablokowany i uderzył w płot. Zarzuty porwania otrzymali jedynie belgijscy detektywi. Ojciec zdaniem polskiego prokuratora nie popełnił czynu zabronionego.
Polskie państwo za wszelką siłę chce wyekspediować dwoje dzieci do Belgii. Matka, obywatelka Polski, jest traktowana jak przestępca. Dlaczego? Dlatego tylko, że przywiozła swe dzieci do kraju i chce je tu wychowywać.
Poniżej: Fragment urzędowej korespondencji pomiędzy administracją belgijską i polską.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj