Sekunda nieuwagi i śmierć
Do wypadku doszło o nietypowej porze. Było to około godz. 8.00 rano. Na autostradzie ruch wtedy nie jest nasilony. Z jednym wyjątkiem - zator tradycyjnie tworzy się na zjeździe w stronę centrum miasta przed godz. 9.00 i ustępuje po kilkudziesięciu minutach.
Ten wypadek był bardzo charakterystyczny. Z pozoru nic się nie stało. Gdybyście przyjrzeli się samochodom, które w nim uczestniczyły, w zasadzie nie zauważylibyście na pierwszy rzut oka żadnych uszkodzeń. A jednak w akcji ratowniczej brały udział aż dwie karetki pogotowia ratunkowego.
Na zdjęciach karetek nie ma. W chwili, gdy mogliśmy sfotografować miejsce wypadku, ich już nie było. Na tym właśnie zasadza się skuteczność służb ratunkowych - na szybkości działania. Na miejscu pozostał patrol autostradowy zabezpieczający miejsce wypadku, ci jego uczestnicy, którym nic poważniejszego się nie stało, a także funkcjonariusze drogówki.
Oczywiście na autostradzie w kierunku Wrocławia natychmiast utworzył się korek. Chwilami zablokowane były aż trzy pasy. Nas nieodmiennie dziwi brak tablic świetlnych na najważniejszych traktach przebiegających przez stolicę Śląska, ostrzegających o niebezpiecznych zdarzeniach. A także brak wypracowanych procedur, w jaki sposób postępować, aby rozładowywać zatory.
Zaznaczmy, że nie tylko brak tablic jest czymś, co nas zadziwia. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło właśnie nie na głównych pasach autostrady, lecz na tych, służących do zjazdu do miasta. I z doświadczenia wiemy, że stłuczki i wypadki mają miejsce najczęściej właśnie tam. Samochody najeżdżają na inne pojazdy, które już stoją w korku, lub są zmuszone do - czasami nagłego - hamowania. To główna przyczyna groźnych zdarzeń na katowickim odcinku autostrady A-4.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj