| Źródło: Fot. Pixabay
Kto zlecił ten mord?
Było to ciało niejakiego Lecha F. Dziś Sąd Apelacyjny w Katowicach wysłuchał Jerzego G., byłego prezydenta Zabrza, skazanego przez inny katowicki sąd na 25 lat więzienia za zlecenie porwania Frydrychowskiego, a następnie zamordowanie go. G. od kilku lat przebywa w więzieniu, a przecież nie jest pewne, czy popełnił tę zbrodnię.
- Kładę w ręce sądu całą swoją nadzieję. Mój los, moje życie, los dzieci i los żony – mówił. Wcześniej przemawiali jego obrońcy. A to, co mówili, było wstrząsające.
Lecha F. zamordowała osoba leworęczna. Lewą ręką zadawano silne ciosy nożem. Lewą ręką odcięto nieomal głowę ofiary. A G. jest... praworęczny. Istnieje również wątpliwość czy w chwili, gdy F. konał, G. w ogóle był na miejscu zbrodni. Wątpliwości jest więcej. Jak choćby ta, że zdaniem sądu pierwszej instancji, zamordowany mężczyzna miał umrzeć... dwa razy. Raz od ciosów pałką. Kolejny od ciosów nożem.
Ta sprawa kilka lat temu była bardzo głośna. Bezrobotny, utrzymujący się z renty swojej matki Lech Frydrychowski, miał pożyczyć Jerzemu G. ćwierć miliona złotych, choć posiadać ich nie mógł. I to ta rzekoma pożyczka miała być motywem, dla którego G. wynajął oprychów, którzy mieli obezwładnić F.. A on go następnie zamordował. Zwłoki zostały niedbale przykryte gałązkami pościnanymi sekatorem. Tak, jakby ktoś chciał, by szybko je odkryto. Tak się w istocie stało. Wywęszył je pies mężczyzny, który wybrał się do lasu na spacer.
Bandyci również zasiedli na ławie oskarżonych. I wtedy oświadczyli, że G. widzą pierwszy raz w życiu. Choć to on miał ich wynająć.
Lech F. kogoś się obawiał. Mówił o tym na kilka dni przed śmiercią. Jednak tego wątku nigdy nie zbadano. Nie przesłuchano nawet oficera policji, który może mieć na ten temat wiedzę. Ale są jeszcze inne zadziwiające rzeczy. Jak na przykład to, że nigdzie, ani na odzieży Jerzego G., ani w samochodzie, którym miał wracać z miejsca zbrodni, nie znaleziono śladu krwi ofiary. A zbrodnia była niezwykle krwawa. Nie znaleziono także śladów biologicznych Jerzego G. na ciele czy ubraniu zamordowanego mężczyzny.
I kolejna dziwna okoliczność. Jerzy G. to fachowiec od telefonii komórkowej. Tymczasem miał rzekomo dzwonić z miejsca zbrodni, dzięki czemu jest ślad, że jego telefon łączył się z najbliższą stacją BTS. W ten sposób zachowałby się jak głupiec.
Czy były prezydent Zabrza został w tę zbrodnię wrobiony? On sam tak uważa. Sąd pierwszej instancji go skazał. Jaki będzie werdykt Sądu Apelacyjnego w Katowicach? To się okaże na początku lutego.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj