Próbowali zabrać pół miasta
Pół miasta, a może i więcej, biorąc pod uwagę jego granice z początku XX wieku, gdy działała spółka Giesche. Była ona jedną z największych firm nie tylko w Niemczech, lecz także na świecie. Od niej swą nazwę wzięła dzielnica Giszowiec. To ona zbudowała kolejne osiedle robotnicze na Nikiszowcu. Należała do niej działająca do dziś kopalnia Wieczorek, liczne huty i fabryki.
Po wojnie majątek spółki Giesche został znacjonalizowany. Ale PRL wypłacił jej właścicielom odszkodowanie. Wówczas już Giesche była spółką akcyjną zarejestrowaną w USA. Do Ameryki płynęły więc dolary za wydobyty przez śląskie kopalnie węgiel. Tak PRL spłacił zobowiązanie.
Kilka lat temu paru "przedsiębiorczych" biznesmenów (nie ze Śląska lecz z Pomorza) skupiło akcje spółki Giesche, mające wyłącznie wartość kolekcjonerską. Następnie wystąpili oni do katowickiego sądu o potwierdzenie, że spółka ciągle działa. O dziwo sąd gospodarczy takie postanowienie wydał. Wtedy biznesmeni zaczęli domagać się od władz miasta zwrotu kolejnych terenów, kiedyś należących do spółki. Roszczenia rosły i rosły. Jak szacowano mogły osiągnąć 341 mln. zł.
W sprawie tej prokuratura prowadziła śledztwo. Biznesmenom postawiono zarzuty popełnienia przestępstwa. Zostali skazani, ten wyrok zaskarżyli. Następnie wystąpili do Sądu Najwyższego o potwierdzenie ich roszczeń.
Sąd Najwyższy zbadał sprawę i orzekł, że reaktywacji spółki Giesche nie będzie.
Więcej o układzie pomiędzy PRL a USA w sprawie spółki Giesche i roszczeniach kierowanych do miasta, lecz również do Katowickiego Holdingu Węglowego i nie tylko, przeczytasz klikając w link poniżej:
Żądali sporej części Katowic
http://katowice.dlawas.info/wiadomosci/zadali-sporej-czesci-katowic/cid,8779,a
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj